Kiedy byłam małą dziewczynką, lubiłam siedzieć na murku lub na pomoście (wolałam to drugie) i dyndać nogami.
Siedziałam, dyndałam i pogrążałam się w myślach.
Czasem obserwowałam przechodzących ludzi (lub przepływające łodzie).
Pierwsze studium charakterów.
Te chwile dawały mi siłę.
Swojego męża wybrałam dlatego, że potrafił siedzieć ze mną i zatapiać się w myślach.
Kryterium wyboru dobrałam po mistrzowsku.
Bo dobry to był wybór.
Gustav Klimt, Pocałunek |
A umiał dyndać nogami? :)
OdpowiedzUsuńJasne, że umiał :DDD
UsuńNie wspomniałam z premedytacją - o sobie mogę pisać różne dziwne rzeczy, ale o tak dystyngowanej personie o nazwie Mąż to się nie godzi ;-)
No ale fakt dyndania jest niezwykle ważny, mogłaś wiec odstąpić od reguły :)))
UsuńWspominałam kiedyś, że ja mocno trzymam się zasad ;-)))
UsuńMasz rację - dyndanie jest tu kluczowe, dobrze, że wyniknęło w komentarzach :-)
"Pocałunek" Klimta poznałam u Agai. Zrobiła taką zakładkę. Niesamowitą zresztą :)
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć tą zakładkę... :)
OdpowiedzUsuńJest TUTAJ :)
Usuńniesamowita!!! Agaja to prawdziwa artystka :)))
Usuń